Jak bór życie ludzkie płynie – czas idzie i rąbie,
Gdzieś w porębie wspomnień pozostało Dąbie.
Wietrzne, druhu – coś tak wtórował statecznie…
Gdy ja umilknę – ty szumiał będziesz wiecznie.
Czy powiejesz, kiedy tam, za bór sosnowy –
To kłaniaj się wszystkim: pasałem tam krowy.
Ileż to lat temu (oj wiele, oj wiele) –
dzieckiem się modliłem w tamtejszym kościele.
Ale ponad wszystko, jedne drzwi mi drogie,
Przez które raz pierwszy – wyniosłem Trylogię.
I wszystko najgłośniej stamtąd do mnie woła –
Chociaż innych wspomnień mam tyle dookoła.
Pozdrów ludzi, pola – stare polne grusze…
Tak chciałbym tam wrócić – po lata pastusze…
Tych których nie ma – pozdrów wszystkich wszędzie
I powiedz , proszę cię – że i mnie nie będzie.