Osada Lubraniec swoimi dziejami sięga czasów wczesnośredniowiecznych. Ludomir z Lubrańca Dąmbski, posiłkując się starymi kronikami opowiedział wierszem o Lubrańcu i jego założycielu następującą legendę:
Michał Godziemba
Smutne to czasy były za Hermana
Korona Piastów, morderstwem zbrukana
w kurzu leżała przy sierocym tronie;
Bo wdziać jej nie chciał brat na gnuśne skronie;
Wrogi bezkarnie granice szarpały,
które rozszerzał wprzód Bolesław Śmiały.
Szacherki Niemców króla wciąż trapiły,
A kraj wewnętrzne niezgody gnębiły.
Słaby Władysław na duszy i ciele,
Bojąc się stawać na rycerstwa czele,
Zwykle hetmaństwo zlecał Sieciechowi,
A ten usługi niósł chętnie krajowi.
Lecz zazdrość zawsze bieży za łaskami,
Pragnąc zasługę skalać intrygami.
To też i Sieciech, hamując wybryki,
Oburzał szlachtę, ściągał gniew i krzyki,
Lecz gromił Brzetysława hordy
Szerzące na Szląsku zniszczenia i mordy,
Aż znowu spieszyć musiał na Morawy,
Gdzie Książe Zbigniew syn króla nieprawy
Burząc wsie, miasta i kwitnące sioła
Rozsiewał jęki i postrach do koła.
Skoro się Książe dowiedział przez szpiegi,
Że hetman dąży z konnymi szeregi,
By wstrzymać jego zapędy szalone,
Ściąga swe tłuszcze łupem obciążone:
Opryszków wiernych wnet zbiera się rada,
I plany chytrej zasadzki układa.
Już się za rzekę wojsko przeprawiło,
W lasy Morawii swój pochód zwróciło,
Gdy do Sieciecha mąż zbrojny przychodzi,
A szepcząc do ucha, na bok go odwodzi:
” Wodzu, ostrożność zachować Ci radzę
Pozwól, ja wojska przodem poprowadzę.
Bo wiem jak Zbigniew podstępnie wojuje
Ręczę w zasadzce nas oczekuje. ”
Dobrze mi radzisz, mój Godziembo mężny,
Weź pod rozkazy cały chów orężny,
I wyjedź przodem w głąb lasu na zwiady:
Choć wiem, jak dzielnie umiesz zażyć broni,
Lecz ci pomocy udzielę w złej toni.
Niebawem oddział wymyka rycerzy,
Jak młode orle spod skrzydeł macierzy,
Co chce u gniazda lotu popróbować
Nim się pod chmury nauczy szybować.
W dwa hufce Michał dzieli swe husarze
I w dwie przeciwne strony iść im karze,
By zbadać lepiej tajemnicę boru,
O wrogach wcześniej dać znać do taboru.
Przeglądał bacznie zarośla, gęstwiny,
Wietrząc by ogar za tropem zwierzyny:
Część większa puszczy przejechał już prawie,
Aż zoczył nagle miecz błyszczący w trawie.
Jak sęp, gdy z góry łup smaczny spostrzeże,
W dół zwiesi szpony i nastroszy pierze,
A potem dziobem w ofiarę uderzy:
Tak Godziemba zapalczywie bieży,
Chcąc ostrą kopia ukarać żołdaka,
Co jak zdradliwy gad przypadł do krzaka.
Ale Morawcy, w gąszczu zaczajeni,
Wypadli hurmem z poza sosen cieni,
Kołem Michała z hufca otoczyli,
Kilku hussarzy trupem położyli.
Pękł miecz i kopia w dłoni u Michała,
Już śmierć mu z bliska w oczy zaglądała,
Lecz Stwórca wspiera walczących za braci:
Temu siły doda, kto męstwa nie traci,
To też Godzięba Boga w pomoc wzywa
I sporą sosnę z korzeniami wyrywa:
Nią jak maczugą ciosy rozdaje śmiele,
Wał z Morawczyków co raz większy ściele,
Przybył i Sieciech na czele swych koni
I wyrwał druha z niebezpiecznej toni.
Wkrótce też w bandy księcia rozproszone
W dalekich puszczach znalazły ochronę.
Godziemba sosną niósł śmiertelne ciosy
Gruchocąc czaszki, by grad pszenne kłosy.
Gdy się dziwiono, skąd mu mocy staje
Odparł z godnością: ” Męstwo sił dodaje! ”
Król po pomyślnym z wyprawy powrocie
Tęż mu dewizję dał, z sosną w klejnocie:
A chcąc waleczność lepiej wynagrodzić
I trud bojów na starość osłodzić,
Dał mu w Kujawach lasu dwa obszary.
Godziemba umiał cenić pańskie dary:
Bo jak tradycja rodowa nam niesie,
Wzniósł dwa miasteczka po wyciętym lesie,
W pierwszym miał zamek, a z czasem, powoli
Zasiedlił ludem branym do niewoli
I z tej przyczyny Lud – braniec je ochrzczono,
A potem nazwę w Lubraniec zmieniono.
Drugie od dębów pozyskało miano
To też je Dąbiem zawsze nazywano.
A starsza linia Godziembów rodu.
Zwana Lubrańscy od pierwszego grodu,
Liczne zaś urzędy w Polsce zajmowała,
Młodsza zaś gałąź Dąbie zatrzymała.
Lecz starsza zgasła w niezbyt długie lata,
Ostatni członek, schodzi z tego świata,
Krewnego za syna uznaje
I całe mienie w dziedzictwo mu daje.
Od niego Dąmbscy z Lubrańca się zwali,
Liczne godności w kraju piastowali.
Chcąc się wyróżnić od dalszej krewności,
Czyli też może ze zbytniej próżności,
Jeden z nich wraził ” m ” nazwisko dawne:
A choć w pisowni jest ono zabawne,
Lecz się tak piszą ojcowie i syny
A pisać będą do zgonu rodziny.
Teodor Żychliński, Złota księga szlachty polskiej, Rocznik V str. 34