Bitwa pod Osięcinami 10 września 1939 r.
W kampanii wrześniowej 1939 r. Osięciny znalazły się w strefie działań bojowych 15 DP (dywizji piechoty) i 27 DP wycofujących się przez teren Kujaw po klęsce w korytarzu gdańskim i po oddaniu Bydgoszczy. 15.DP – wycofuje się w kierunku Kutna 15.DP, której dowódcą był gen.bryg. Zdzisław Przyjałkowski, a szefem sztabu ppłk. Józef Drotlew walczyła w następującym składzie:
- 59 pp (pułk piechoty ) z Inowrocławia pod dowództwem płk. Bolesława Mirgałowskiego
- 61.pp z Bydgoszczy pod dowództwem płk. Franciszka Sobolty
- 62 pp „Dzieci Bydgoskich” pod dowództwem płk Kazimierza Heilmana – Rawicza
- 15.pal (pułk artylerii lekkiej ) z Bydgoszczy pod dowództwem ppłk Jerzego Leonharda
- 15.dywizjon artylerii ciężkiej (dac) pod dowództwem mjr Stefana Starzyńskiego
Po opuszczeniu Bydgoszczy dywizja zorganizowała obronę w rejonie Bydgoszcz – Brzoza -Łęgnowo na linii Łęgowo -Jez.Jezuickie – Kobylarniana przeciw niemieckiej 50 DP z którą stoczyła ciężką walkę 6 września. Niemiecka 50 DP ( dowódca gen. por. Sorsche, szef sztabu płk Eberle) ze składu 4-tej Armii Pancernej gen. H.Guderiana uderzyła na stanowiska 15 DP:
- 121.pp uderzył na polski 59.pp wzdłuż toru kolejowego i szosy Bydgoszcz -Toruń
- 122.pp uderzył na pozycje 62.pp, lecz został zatrzymany na linii Rupienica – Łążyn
- 123.pp uderzył na stanowiska 61.pp wzdłuż szosy Bydgoszcz- Brzoza.
Po 6-godzinnym boju 15.DP w ciągłych walkach wycofała się do rejonu Gniewkowa.
Ugrupowanie bojowe w rejonie Gniewkowa dywizja osiągnęła jednak dopiero w południe 7 września. Tego dnia około godz.12 dowódca dywizji jako dowódca całej Grupy Operacyjnej, z rejonu wsi Zagajewice i Miechowice wydal dwa rozkazy do przegrupowania się w nocy z 7/8 września. Zgodnie z tymi rozkazami 15.DP miała się ugrupować w rejonie: Osięciny, Wola Skarbkowa, Cukrownia Brześć Kujawski, Redecz Krukowy. Miejsce postoju dowódcy 15.DP wyznaczono w folwarku Miechowice, a miejsca postoju dowódców pułków jak następuje:
- dowódca 59.pp w folwarku o l km na południowy wschód od wsi Wola Skarbkowa (Bartłomiejowice – p.m.)
- dowódca 61.pp we wsi Redecz Krukowy
- dowódca 62.pp we wsi Karolin
Ale przemęczone oddziały 15.DP nie były w stanie wykonać tego rozkazu, zwłaszcza w sytuacji ogromnego zatłoczenia dróg kolumnami taborowymi i pojazdami cywilnych uciekinierów. Przemarsz wojsk odbywał się w takich samych warunkach, jak to uprzednio opisano przy wycofywaniu się 26.DP. Potwierdza to najlepiej meldunek dowódcy 82. samodzielnej kompanii CKM kpt. Miedziankowskiego:
Melduję, że dowódcy poszczególnych kolumn taborowych 15.DP wykazali w dzisiejszym marszu kompletną ignorancję i brak poczucia odpowiedzialności. No szosie Gniewkowo – Murzynno zastałem o godzinie 9.00 bezprzykładny nieład: 4 rzędy wozów posuwało się w jednym kierunku, kolumny porozrywane, woźnice na wozach śpią. Oficerowie gdzieś daleko na przedzie spokojnie człapiąc na koniach, drzemią. Nikt nie wie dokąd jedzie i do kogo należy. Pod Dworem Lipie straciłem godzinę czasu osobiście porządkując kolumnę. Gdyby w tym czasie dokonano nalotu, pozostalibyśmy zupełnie bez kolumn.
Zakałą dla przesuwających się oddziałów były setki i tysiące wozów z cywilnymi uciekinierami, które hamowały przemarsze i wprowadzały rozprzężenie wśród wojska. Dlatego też gen. Przyjałkowski, dla zatrzymania dalszego potoku uciekinierów, nakazał rozrzucanie ulotek z apelem do ludności aby pozostawała w swoich miejscach zamieszkania. Ulotki były zrzucane z samolotów II-go plutonu 46.Eskadry Obserwacyjnej stacjonującej na lotnisku polowym Walentynowo kolo Zakrzewa. Skutki tej propagandy były jednak znikome.
Z rejonu Gniewkowa jednostki 15.DP przesuwały się drogami:
- Lipie – Murzynno – Straszewo – Koneck – Łowiczek – Bądkowo
- Murzynno – Dąbrowa Biskupia – Siniarzewo
- Dąbrowa Biskupia – Sędzin – Krzywosądz
i w dniu dnia 8 września osiągnęły linię kanałów Parchańskiego i Bachorze grupując się w rejonach: Bądkowo, Straszewo, Sędzin.
W dniu 8 września o godz. 13.00 z miejscowości Sędzin dowódca 15.DP wydal rozkazy do przesunięcia się dywizji na nowe stanowiska w nocy z 8/9 września. Wyznaczono następujące zadania:
- Dla 59.pp – przesunąć się po osiach marszu: – kol. Seroczki – Gosławice – Kamieniec – Ujma Duża – Bądkowo – kol.Wysocinek – dwór Bachórka – dwór Falborz oraz: – Seroczki. – Gęsin – Siniarzewo – Ujma Mała – folwark Krotoszyn – kol.Miechowice – Romocinek
z zadaniem zorganizowania obrony z kierunku Osięcin na odcinku Kąkowa Wola – Miechowice
Po tych osiach maszerowały tuż przed piechotą baterie ciężkiej artylerii (15.dac) oraz Bydgoski Batalion Obrony Narodowej. Miejsce postoju dowódcy 59.pp wyznaczono we dworze Kuczyna
- Dla 62.pp – przesunąć się po osiach marszu:
– kol.Zakrzewo – Bachorza – Czołpin – folw. Nagórki – folw. Kościelna Wieś
– folw. Zagajewice – folw. Miechowice – Jądrowice, oraz
– Sędzin – Dęby Morawy – Ułomie – Byczyna – Pilichowo – Osięciny – Redecz Krukowy
.
z zadaniem zorganizowania obrony na odc. Kąkowa Wola – Redecz Kalny wzgórze 100. Po tej osi przesuwały się też 82.kompania CKM i bateria przeciwlotnicza.
Miejsce postoju dowódcy 62.pp wyznaczono we wsi Bielawy.
- Dla 61.pp – przesunąć się po osiach marszu:
– folw.zach.Kobielice – ko1.Bronislaw – folw. Kłonowo – Skibin – st.kolei Osięciny – folw. Dąbie, oraz
– Pieranie – Konary – Skotniki – Radziejów – Faliszewo – Torzewo – Bodzanowo
z zadaniem zorganizowania obrony na odc. od rzeczki Zgłowiączki do wzgórza 100 Redecz Kalny. Miejsce postoju dowódcy 62.pp wyznaczono we dworze Lubraniec, na południe od cegielni. Dowódca 15.DP od godz. 1.00 dnia 9 września stacjonował w Szkole Rolniczej w Brześciu Kujawskim.
W wykonaniu tych zadań jednostki 15.DP w dniu 9 września ugrupowały się jak następuje:
- 59 pp z 6 baonem CKM i 2/15 pal obsadził odcinek obrony na północc od Miechowic na styku z ugrupowaniem 27 DP, do Kąkowej Woli
- 62.pp z dywizyjną kompanią CKM i 3/15 pal bronił odcinka od styku z 59.pp do Redcza Kalnego
- 61. pp z 1/15 pal zajął obronę od rzeki Zgłowiączki kolo majątku Żydowo do Redcza Kalnego
Odwód dowódcy 15.DP stanowiły Bataliony Obrony Narodowej NAKŁO i BYDGOSZCZ, które zajęły stanowiska w majątku Falborek i w rejonie Cukrowni Brześć Kujawski, oraz 15.dac w rejonie wsi Rzadka Wola. Bateria przeciwlotnicza otrzymała zadanie osłony stanowisk 15.dac, a 82.kompania CKM zadanie osłony Kwatery Głównej dywizji. Przemarsz jednostek po nakazanych osiach marszu odbył się bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela. Przez Osięciny przegrupowała się część 62.pp z 3 baterią 15.pal, z baterią plot. oraz dywizyjną kompanią CKM, ie. Saperzy dywizyjni zniszczyli na szosie Radziejów – Brześć Kujawski most na kanale w pobliżu stacji kolejki w Osięcinach, a we wsi Borucin przez ścięcie wielkich przydrożnych topoli zatarasowali drogę w kierunku Dąbia i Lubrańca. Po południu 9 września na przedpolu obrony 15.DP pojawiły się niemieckie oddziały rozpoznawcze, jednak nie z kierunku Osięcin, ale z północnego zachodu, rozpoznając kierunek na Wieniec i Brześć Kujawski, a więc na styku z jednostkami polskiej 27.DP.
W nocy z 9/10 września 15.DP przegrupowała się bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela do rejonu Chodecz – Lubień – Szczutkowo.
27.Dywizja Piechoty – straż tylna Armii POMORZE
27.Dywizja Piechoty pod dowództwem gen. bryg. Juliusza Drapelli, z ppłk. dypl. Stanisławem Bobrowskim jako szefem sztabu została rozbita w bitwie w korytarzu gdańskim i od 5 września odtwarzała swe siły w rejonie Bydgoszczy, z resztek własnych jednostek, które wydostały się z kotła na północ od miasta oraz z batalionów marszowych garnizonu Bydgoszcz. W rezultacie ciągłych walk osłonowych odtworzona 27.DP w godzinach rannych dnia 9 września zbliżyła się do rejonu Włocławka i przystąpiła do organizowania obrony jak następuje:
- 24.pp pod dowództwem ppłk. dypl. Juliana Grudzińskiego wzmocniony 68.dal zajął obronę od Wisły do linii Kaźmierzowo – majątek Ustronie
- 23.pp pod dowództwem płk. Jerzego Wroczyńskiego wzmocniony 27.pal zajął obronę od styku z 24.pp do linii Lipiny – Gustorzyn,
- 22.pp pod dowództwem płk. Feliksa Jędrychowskiego wzmocniony 2.dywizjonem z 9.pal zajął obronę od styku z 23.pp do kanału Bachorze. Pułk ten swym lewym skrzydłem na kanale graniczył z 15.DP.
Przed południem 9 września na przedpolu 27.DP pojawiły się czołowe oddziały niemieckiej 50.DP. Wywiązała się walka. Szczególnie silny atak nastąpił na pozycje 23.pp z kierunku Jaranowa. Pod wieczór jednak Niemcy zostali zmuszeni do wycofania się. W związku z odchodzeniem 15.DP na nowe stanowiska dowódca 27.DP postanowił, wykorzystując osłonę lasu, jeszcze przed zmierzchem wycofać się na nową linię obrony: Korabniki – Mazury – Machnacz – Kąty – Nowy Młyn – Brześć Kujawski – Nowe Turowo, a ponadto wysunąć silny oddział wydzielony (OW) w rejon Osięcin. Bitwa tego oddziału pod Osięcinami będzie opisana dalej. Natomiast jednostki 27.DP stoczyły 10 września ciężką walkę z niemiecką 50.DP w rejonie Wieniec – Nowy Młyn. Najsilniejsze uderzenie niemieckie, wsparte czołgami, wyszło na obronę 22.pp, ale szczęśliwie zostało odparte. Jednak drugie tego dnia uderzenie wsparte zmotoryzowaną artylerią przyniosło Niemcom pewien sukces. Wprawdzie jeszcze przed zmierzchem 10 września przeciwuderzenie 23.pp częściowo przywróciło sytuację, ale i tak w nocy z 10/11 września 27.DP wycofała się na nowe stanowiska. Bitwa pod Osięcinami 10 września 1939 r. W dniu 9 września o godz.14.00 dowódca 27.DP gen. Drapella wydal rozkaz o utworzeniu Oddziału Wydzielonego w składzie: 24.pp (bez pierwszego batalionu), 48.dal, Kawaleria Dywizyjna, drużyna kolarzy, drużyna łączności; jako bezpośrednie wsparcie wyznaczono 2.baterię z 9.pal oraz dwie baterie z 27. pal. Przegrupowanie jednak 27.DP odbywało się w styczności z nieprzyjacielem i postępowało dość chaotycznie. Dezorganizował je ogień artylerii zza Wisły, a dodatkowym utrudnieniem było skupienie dużych oddziałów we włocławskim masywie leśnym, gdzie gubiły one drogę. Nie jest wiadome, dlaczego OW w kierunku Osięcin wyszedł w innym terminie i w innym składzie niż przewidziane rozkazem. Być może przyczyny leżały właśnie w chaosie przegrupowywania się dywizji.
O świcie 10 września drogą Wieniec – Osięciny wyruszył Oddział Wydzielony pod dowództwem mjr Aleksandra Wilhelma Hertkleina (dowódcy I-go batalionu 24.pp), na który składały się:
- I batalion 24.pp w składzie:
l. kompania – dowódca kpt. Wacław Dziewulak
2.kompania – dowódca ppor. Bolesław Mackiewicz
3.kompania – dowódca ppor. Antoni Martynowicz - Kompania CKM – dowódca por. Czesław Głowacki
- Pluton taczanek – dowódca ppor. Marian Pękalski
- Pluton artylerii piechoty – dowódca por. Julian Gozdal
- Kompania przeciwpancerna – dowódca ppor. Mieczysław Tabacki
- 48.dal – dowódca mjr Antoni Molenda
Po kilku godzinach marszu OW zajął las na wschód od miejscowości Osięciny. Nie jest znane szczegółowo ugrupowanie bojowe przyjęte przez oddział.
Z relacji Świadków i źródeł niemieckich można je odtworzyć tylko w przybliżeniu jak następuje:
- Przynajmniej jedna bateria artylerii zajęła stanowiska w ogrodach miasteczka Osięciny. Była to prawdopodobnie 2.bateria 48.dal, która jako najdalej wysunięta na zachód miała potem kłopoty z wycofaniem się, tracąc w efekcie wszystkie działa. Było to już jednak poza Osięcinami. Bateria ta była osłaniana w Osięcinach przynajmniej przez jedną kompanię piechoty
- w parku majątku Osięciny zajął stanowiska przynajmniej jeden pluton CKM
- główne stanowiska artylerii (2 -3 baterie) były rozlokowane w rejonie zabudowań folwarku Żakowice,
- we wsiach Karolin i Żakowice zajęła stanowiska piechota wzmocniona plutonami CKM
Ugrupowanie oddziału skierowane było frontem na południowy zachód w kierunku przebiegającej w odległości ok. 2 km szosy Radziejów – Brześć Kujawski. Ta właśnie szosa stanowiła główną oś marszu dla niemieckiej 208.DP dowodzonej przez gen. mjr Andreasa. Dywizja ta (z odwodu Grupy Armii), w składzie: 309.pp, 337.pp i 338.pp weszła do akcji 5 września na kierunku Nakło – Inowrocław. 337.pp z tej dywizji zdobywał 8 września Inowrocław. 9 września dywizja otrzymała rozkaz przyspieszenia marszu w kierunku na Lubraniec – Kutno, dla odciążenia 50.DP posuwającej się w ciężkich walkach z polską 27.DP wzdłuż Wisły, a także dla odciążenia oddziałów niemieckich zaangażowanych w rozpoczynającej się właśnie bitwie pod Kutnem. Czołowy 309.pp tej dywizji pod dowództwem obersta Friedricha Wilhelma Liegmanna, pod wieczór 9 września osiągnął miejscowość Skibin i od rana 10 września rozpoczął dalszy marsz w kierunku Lubrańca. Pułk ten był zorganizowany i wyposażony wg etatów niemieckiego pułku Landwery, a więc artyleria i tabory o trakcji konnej, jednostki piesze i trochę kolarzy. Jako pierwszy przesuwał się szosą Radziejów – Brześć pułkowy pluton kolarzy, a następnie bataliony 309.pp w kolejności III, II i I. Około godz. 10.00, gdy pluton kolarzy osiągnął rejon Redcza Kalnego, a III. batalion pod dow. hauptmanna Muellera dochodził do wsi Borucinek, artyleria polska z rejonu Żakowic rozpoczęła bitwę. Przebieg starcia bardziej znany jest od strony Niemców, a to dzięki książce żołnierzy niemieckich K.Hoffmanna i P.Kirschke pt. JR 309 marschiert an der Feind Erlebnisberichte aus dem Polenfeldzuge 1939 (Berlin 1940). Bitwa, czy potyczka pod Osięcinami była chrztem bojowym tego pułku w II wojnie światowej. Z tej książki pochodzi tez szkic przebiegu bitwy. Ostrzelany przez polską artylerię III batalion 309.pp w składzie 9., 10., 11. i 12. kompanie znalazł schronienie w przydrożnych rowach. Jednak włączając do walki coraz to nowe elementy bojowe batalionu Niemcy wytrzymali atak polskiej piechoty z kierunku Żakowic. 11. kompania tego batalionu, posuwając się w rowach przydrożnych aż do wschodniego skraju wsi Borucinek, osiągnęła częściowe oskrzydlenie sil polskich i około godz.13.30 zmusiła je do wycofania się przez Żakowice na wschód. Z powodu zerwanego mostu na kanale kolo stacji kolei wąskotorowej Osięciny, szosą w kierunku Brześcia mogły przesuwać się tylko oddziały piesze. Wszystkie pojazdy były kierowane boczną drogą gruntową do wsi i lasu Samszyce. Tam tez znalazła się artyleria pułkowa 309.pp która tylko z trudem, chowając się za stogami zboża mogła włączyć się do walki z jednostkami polskimi od strony Karolina i Żakowic. Maszerujący w odległości ok. 1 km za III batalionem II batalion 309.pp w składzie 5.,6., 7. i 8. kompanie w chwili rozpoczęcia bitwy znajdował się w rejonie stacji kolejowej Osięciny. Natychmiast rozwinął on stanowiska frontem w kierunku Karolina i Osięcin. 5.kompania z ciężką bronią maszynową zajęła pozycje nieco na wschód od skrzyżowania dróg, natomiast kompanie 6. i 7. posuwały się w rowach wzdłuż drogi w kierunku Osięcin. Około godz.12.30 ogień polski nieco osłabł. Do Osięcin został skierowany oddział rozpoznawczy pod dowództwem leutnanta von Kuczkowskiego z zadaniem stwierdzenia, czy Osięciny są wolne i rozpoznania sił polskiej obrony w rejonie Karolina. Tak oto opisuje te zdarzenia unteroffizier Erich Mueller w cytowanej książce:
„Przed południem 10 września pułk maszeruje drogą w kierunku Lubrańca. Nagle na prawo i lewo od drogi wybuchają polskie granaty. Oddziały natychmiast spływają na prawo, aby szukać ochrony za stogami słomy. Wszystkie tabory zostają skierowane boczną drogą do pobliskiego lasku.. Tymczasem następuje rozwinięcie kompanii. 6.kompania wykorzystując rowy przesuwa się do przodu. Dostateczne krycie mamy aż do stacji Osięciny, przy której znajduje się batalionowy punkt dowodzenia. Przed nami nieco na lewo w wiosce Karolin siedzą Polacy i ostrzeliwują nas ogniem broni maszynowej i artylerii. Zadanie 6.kompanii brzmi: „Ustalić, czy Osięciny są zajęte przez wroga”. W tym celu do Osięcin zostaje skierowany leutnant v.Kuczkowski z dwoma drużynami z 2.plutonu. Rowy przydrożne nadają się doskonale jako ukrycie przed ogniem maszynowym, jednak wkrótce zostajemy wykryci przez przeciwnika i otrzymujemy ogień artyleryjski. Dowódca oddziału podąża teraz z 1. drużyną do Osięcin. Pozostała drużyna ma utrzymać łączność z kompanią i nie dopuścić do odcięcia 1.drużyny. Przy wkraczaniu do Osięcin nasi koledzy otrzymują niespodziewanie ogień szrapnelowy, który przypisują nieprzyjacielowi. Z tego powodu wycofują się na skraj miejscowości, dokąd dociera pozostała drużyna. Okazuje się jednak. ze ogień ten wykonała nasza artyleria. Myśleli oni, ze Osięciny są jeszcze zajęte przez Polaków. Teraz juz obie drużyny ruszają do przodu i zajmują Osięciny, które przeciwnik tymczasem opuścił. W Osięcinach, które wydają się wymarłe, tylko pojedyncze osoby snują się po ulicy. W około 10 minut po zajęciu przez nas miasteczka, nadciągają zmotoryzowani pionierzy, całkowicie zaskoczeni tym, ze miejscowość została już zajęta przez piechotę.. Tym razem okazaliśmy się szybsi, niż zmotoryzowani. Wróg poczuł się zagrożony ze skrzydła. Wstrzymał ogień i wycofał się z miejscowości Karolin. Leutnant v.Kuczkowski ze swym oddziałem prowadził dalej rozpoznanie, aż do końca miejscowości Karolin. O godz.15:00 cały odcinek bitwy II. batalionu został oczyszczony z wroga.”
Siły polskie broniące Osięcin ocenili Niemcy na pół batalionu piechoty i baterię artylerii, natomiast z Borucinka niemiecka II kompania meldowała o wycofywaniu się na wschód drogę przez Żakowice dwóch kompanii piechoty i jednej baterii dział. I batalion 309.pp w chwili rozpoczęcia bitwy ,w składzie 1.,2., 3. i 4. kompanie zszedł juz z szosy Radziejów – Brześć i maszerował boczną drogą gruntową wzdłuż toru kolei wąskotorowej przez Borucin w kierunku Dąbia i Lubrańca. Ogień polskiej artylerii zaskoczył batalion przed Borucinem, zmuszając do rozwinięcia obrony na zachód od wsi Borucin aż do torów kolejki. Oddział nie poniósł strat i w zupełnie ciemnej nocy dotarł do Redcza Kalnego. Artyleria niemiecka usiłowała w czasie bitwy prowadzić ogień z pomocą obserwatora lotniczego. Jednak ostrzelany przez polskie karabiny maszynowe samolot szybko wycofał się z pola walki. Około godziny 15.00 bitwa dobiegła końca. 309.pp kontynuował marsz docierając wieczorem do Redcza Kalnego, na północny zachód od Lubrańca. I chociaż sam Lubraniec było już widać, Niemcy zajęli go dopiero następnego dnia. Straty niemieckie w bitwie to 1 zabity, 1 zaginiony, 2 rannych i 2 zabite konie. Ze strony polskiej w bitwie pod Osięcinami poległo 3 żołnierzy: Marian Lesowski, Jan Wyczyński i Kazimierz Jakubowski. Zostali oni pochowani na cmentarzu w Osięcinach. W 1957 r. szczątki ich ekshumowano i przeniesiono na obecne miejsce pod pamiątkowy nagrobek. Jedynym zabitym ze strony niemieckiej był szeregowy Karl Pieper z obsługi CKM. Był on pierwszym poległym z 309.pp w kampanii 1939 r. Jego zwłoki pochowano w przydrożnym pasie w pobliżu kanału kolo wsi Samszyce, a po kilku tygodniach ekshumowano i przewieziono do Niemiec.
A oto jak opisuje jego śmierć szer. Georg Schmidt w cytowanej juz książki: „IR 309 marschiert an der Feind: Przy wysadzonym moście no drodze przemarszu, 2,5 km na południowy zachód od Osięcin, ciężkie karabiny maszynowe zostały zdjęte i przeniesione na stanowiska do rowów przydrożnych ok.2 km od Osięcin. Z powodu ognia artylerii i k.m. przeciwnika na rozkaz dowódcy batalionu 2 CKM-y musiały zmienić stanowiska z prawego do lewego rowu przydrożnego. Zaprzęg od biedki z CKM dowiózł na stanowiska amunicję i chciał teraz znaleźć schronienie w pobliskim lesie. Jednak polski ogień zaporowy i coraz groźniejsze wybuchy granatów zmusiły naszego kolegę Piepera do opuszczenia biedki i skoku do rowu przydrożnego. Także po drodze bezustannie kosił ogień polskich k.m. Nagle w rowie wybuchł granat. Celne trafienie zabiło naszego kolegę oraz oba konie od biedki. Gdy ogień polskiej artylerii ustal i Polacy uciekli, w ciężkiej polskiej ziemi został wykopany grób dla naszego kolegi, po prawej stronie drogi w pobliżu wjazdu do Osięcin. Z powodu twardości podłoża grób był płytki. Dwóch kolegów położyło na płachcie namiotowej zabitego, nieprzyjemnie okaleczonego nieprzyjacielskim granatem, i złożyło go do ostatecznego spoczynku. Nasz dowódca kompanii wygłosił krótkie słowa pożegnania, które zakończył zapewnieniem, ze swego pierwszego zabitego w tej wojnie, a być może i pierwszego zabitego w pułku, kompania zachowa na zawsze w pamięci. Cicha modlitwa zakończyła krótką uroczystość. Wkrótce wyrósł niewielki pagórek nad miejscem spoczynku poległego. Koledzy ozdobili jego grób stalowym hełmem i bukietem kwiatów. Drewniany krzyż z nazwiskiem i datą śmierci wskazuje miejsce, gdzie spoczywa nasz kolega poległy za wielkość i wolność Niemiec”
A oto kilka nazwisk niemieckich żołnierzy i oficerów z 309.pp którzy brali udział w bitwie pod Osięcinami:
- ze sztabu pułku: hauptm.Busch i hauptm. Erich Wagner
- z I batalionu: leutn.Eduard Grollmus, leut.Herman Liebich, leutn.Paul Hagedorn, feldw. Pisowotzki, feldw.Mrutzek
- z II batalionu: leut.v.Kuczkowski, unterof. Erich Mueller, unterof. Kurt Schwoll
- z III batalionu: hauptm. Mueller, hauptm. Alexander Proschwitz, obleut. Winter, feldw. Richard Diedrich, feldw. Karl Schlenk, szer. Georg Schmidt i szer. Karl Pieper(poległ)
- oraz z 13.kompanii: leut. Liese (dowódca), leut.Schulz, szer. Werner Tiebel. Poza tym unterof. Bernhard Zimnik z pułkowego plutonu kolarzy.
W relacjach polskich o bitwie pod Osięcinami potwierdza się zakończenie walki około południa 10 września i wycofanie się OW okrężnymi drogami do własnych pozycji w rejonie Brześcia. Oderwanie się i marsz odwrotowy były trudne. Nieprzyjaciel rzucił w pościg oddział zmotoryzowany, który poruszając się rownolegle z kolumną z boku zadawał straty napadami ogniowymi i powodował zamieszanie. 2.bateria 48.dal zaatakowana z tylu straciła cały swój sprzęt. Mimo tego pojawienie się OW częściowo na niemieckich tyłach było skuteczną dywersją; zahamowało zaczynające się już natarcie. Późnym wieczorem OW przedarł się w obręb własnych pozycji. W ten sposób nie doszło tego dnia do poważniejszego natarcia 208.DP. Gros tej dywizji maszerując wolno po złych drogach na wieczór osiągnęło rejon na północ od Lubrańca. A swoją drogą historia jest złośliwa – oto dowódcą polskiego Oddziału Wydzielonego walczącego pod Osięcinami był oficer o z niemiecka brzmiącym nazwisku: major Aleksander Wilhelm Hertklein. Natomiast zajął miasteczko pododdział niemiecki pod dowództwem oficera o nazwisku bardziej swojskim: leutnant von Kuczkowski.
Rok 1945
Stanisław Górecki
Warszawa 2007
Nadchodzi front
Już kilka dni wcześniej, 12 stycznia 1945 r. ruszyła wielka ofensywa styczniowa na froncie wschodnim, w ramach której Armia Czerwona siłami pięciu frontów zamierzała rozbić trzon niemieckich sił między Bałtykiem a Karpatami oraz ostatecznie przenieść działania wojenne na terytorium Niemiec. Dysproporcja sił była na tyle duża, że istniały całe ogromne obszary na których Rosjanie nie spotykali się ze znaczącym przeciwdziałaniem Niemców. Do takich obszarów w dużej mierze należały również Kujawy, które pomimo bliskości frontu były stosunkowo słabo bronione. Znaczniejszy punkt oporu stanowił jedynie Radziejów, broniony przez pododdziały niemieckich 251. i 337. pułków piechoty (drugi z nich był tą samą jednostką, która 8 września 1939 r zdobyła Inowrocław). Poza tym był jeszcze garnizon Włocławka, a dalej garnizony w Inowrocławiu (83. pułk piechoty), Toruniu i Bydgoszczy. Oddziały te nie posiadały jednak odpowiedniego wyposażenia w bron ciężką i pancerną, a tylko zwykłe uzbrojenie jednostek piechoty. Przez rejon Osięcin nie wycofywały się żadne niemieckie wojska. Dlatego też jednostki 1 Frontu Białoruskiego (pod dowództwem słynnego marszałka G.K. Żukowa), które 19 stycznia zbliżyły się do rejonu Kujaw, trafiły jakby w próżnię, co pozwoliło im na poruszanie się ze znaczną prędkością ok. 50 km dziennie.
Pod koniec drugiej dekady stycznia czołowe oddziały Armii Czerwonej osiągnęły rubież Gostynin – Lubień Kujawski – Kutno. Były to jednostki 2. Armii Pancernej Gwardii pod dowództwem gen. płk. S.I. Bogdanowa, którego zastępował w tym czasie jego szef sztabu gen. lejt. A.J. Radzijewski (ranny Bogdanow przebywał w szpitalu); członkiem Rady Wojennej był gen lejt. P.M. Łatyszew.
W skład armii wchodziły:
- 9. Umański Korpus Pancerny (dowódca gen. Wiedieniejew), który działał na prawym skrzydle w pasie natarcia ograniczonym z prawej strony rz. Wisłą, a z lewej linią: Lubień – Lubraniec – Dobre – płn. Inowrocław – Łabiszyn,
- 12. Wapniarski Korpus Pancerny (dowódca gen. Tieliakow), który działał w środku ugrupowania, w pasie ograniczonym z prawej strefą działań 9. Korpusu, a z lewej linią: Chodecz – Izbica Kujawska – Piotrków Kujawski – Żnin – Gołańcz,
- 1. Krasnogradzki Korpus Zmechanizowany, który poruszał się na lewym skrzydle po osi marszu Kutno – Kłodawa – Sompolno – Trzemeszno – Czarnków.
Dowódcą tego ostatniego korpusu był gen. S.M. Kriwoszein, który stał się bohaterem specyficznej frontowej anegdoty. Pewnego razu, po wkroczeniu na byłe tereny niemieckie plądrujący żołnierze radzieccy odnaleźli w roczniku starych czasopism zdjęcie, na którym młodszy o kilka lat Kriwoszein przyjmował wspólnie ze sławnym niemieckim generałem Heinem Guderianem defiladę wojsk radzieckich i hitlerowskich – odbyła się ona 23 września 1939 r. w Brześciu Litewskim dla uczczenia wspólnego pokonania Polski. Generał podobno o mały włos uniknął samosądu i rozstrzelania przez rozwścieczonych sołdatów, którzy podejrzewali go o zdradę; sytuację uratowała dopiero interwencja wyższego dowództwa
2. Armia Pancerna Gwardii otrzymała rozkaz kontynuowania natarcia w ogólnym kierunku na Radziejów, Inowrocław, Szubin, Nakło. 20 stycznia miała opanować rejon Barcina i Inowrocławia, a czołowe jej oddziały powinny dotrzeć w okolice Torunia i Bydgoszczy. Na 22 stycznia przewidziano osiągnięcie rejonu Nakła, Gołańczy, Żnina i Łabiszyna oraz uchwycenie przeprawy przez Noteć na odcinku Nakło – Czarnków. Jak wynika z przebiegu walk, ten ścisły harmonogram został opóźniony co najmniej o jedną dobę. Bezpośrednio za jednostkami 2. Armii przesuwały się oddziały 47. Armii (dowódca gen. mjr F. Pierchorowicz), w skład której wchodziły 77. Korpus Armijny (dowódca gen.mjr W. Pozniak), 125. Korpus Armijny (dowódca gen. mjr A. Andrejew) i 129. Korpus Armijny (dowódca gen. mjr M. Anaszkin). W pasie działania 9. Korpusu Pancernego i częściowo 12. Korpusu Pancernego działał 125. Korpus Armijny, a w jego składzie 76. Dywizja Strzelecka (piechoty). W drugim rzucie frontu znajdowała się 1. Armia Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Stanisława Popławskiego. W nocy z 19 na 20 stycznia oddziały 12. Korpusu Pancernego wyruszyły z rejonu Lubienia Kujawskiego w kierunku Radziejowa, aby po nocnym marszu po bezdrożach i bagnach rankiem 20 stycznia osiągnąć z zaskoczenia ufortyfikowany rejon tego miasta.
Tak więc:
- 34. Brygada Piechoty Zmotoryzowanej (dowódca płk N.P. Ochman) maszerując po osi Chodecz – Boniewo – Żydowo – Witowo osiągnęła rankiem 20 stycznia rejon na wschód i północny wschód od Radziejowa,
- 49. Wapniarska Brygada Pancerna (dowódca płk Abramow) maszerując po osi Chodecz-Topólka – Bytoń osiągnęła w tym czasie rejon na południe i południowy wschód od Radziejowa, utraciwszy po drodze kilka czołgów, które utonęły w bagnach (przynajmniej jeden z nich wydobyto dopiero kilkanaście lat po wojnie),
- 66. Wapniarska Brygada Pancerna (dowódca płk A.T. Pawluszko) maszerując po osi Izbica Kujawska – Orle – Świesz – Czołowo osiągnęła nieco później rejon na południowy zachód od Radziejowa.
Natarcie na Radziejów, rozpoczęte przez 49. Brygadę rankiem 20 stycznia, zostało następnie silnie wsparte przez 34. Brygadę. Dowódca batalionu z tej brygady mjr O.P. Matwiejew wyróżnił się w bitwie o Radziejów i został odznaczony orderem Bohatera Związku Radzieckiego. Jednak dopiero uderzenie 66. Brygady ostatecznie przełamało niemiecki opór. Analiza ówczesnej dyslokacji wojsk wskazuje, że Osięciny znalazły się w strefie działania 9. Gwardyjskiego Korpusu Pancernego. Korpus ten składał się z czterech brygad.
Były to:
- 33. Umańska Brygada Piechoty Zmotoryzowanej (dowódca płk P.Z. Szamadrin), która działała po osi Gostynin – Włocławek – Aleksandrów Kujawski – Toruń Podgórz,
- 50. Umańska Brygada Pancerna (dowódca płk I.G. Czeriapkin), która przesuwała się po osi Kowal – Brześć Kujawski – Koneck – Służewo – Gniewkowo – Nowa Wieś,
- 47. Umańska Brygada Pancerna (dowódca płk N.W. Kopyłow), która maszerowała po osi, Lubień – Lubraniec- – Osięciny – Sędzin – Orłowo – Łabiszyn,
- 65. Siewska Brygada Pancerna (dowódca płk I.T. Potapow), która poruszała się w drugim rzucie za 47. Brygadą.
Należy zatem przyjąć, że pierwsze jednostki Armii Czerwonej jakie dotarły do Osięcin należały do 47. Gwardyjskiej Brygady Pancernej. Była to jak na tamte czasy silna jednostka, która zgodnie z etatem liczyła sobie 1.346 żołnierzy, w tym 253 oficerów.
W jej skład wchodziły następujące pododdziały:
- 1 batalion czołgów (dowódca mjr A.F. Brancewicz),
- 2 batalion czołgów (dowódca kpt. D.A. Karaban),
- 3 baon czołgów (dowódca mjr M.I. Androsiuk),
- 4 baon czołgów (dowódca mjr Slestnikow),
- baon fizylierów, tj. piechoty zmotoryzowanej (dowódca mjr A.A. Sawin),
- bateria dział samobieżnych (dowódca kpt. I.P. Pijawczyk),
- pluton przeciwlotniczych karabinów maszynowych (dowódca por. Owsiannikow),
- pododdział zwiadu (dowódca kpt. O. Sobolew).
Łącznie w brygadzie powinno być 68 czołgów T-34 i innych wozów bojowych, 10 dział, 35 karabinów maszynowych oraz blisko 180 samochodów i motocykli. Należy jednak pamiętać, że brygada od kilku dni znajdowała się w ogniu, a w Armii Czerwonej zazwyczaj nie praktykowano uzupełniania strat w trakcie trwania działań bojowych – dlatego też w dniu 20 stycznia rzeczywiste stany osobowe i liczba sprzętu były zapewne znacząco już mniejsze niż przewidywały to pierwotne etaty.
Wyzwolenie
Wczesnym sobotnim rankiem 20 stycznia od strony Radziejowa zaczęły dochodzić intensywne detonacje, jakby odgłosy ostrej walki artyleryjskiej – dziś już wiadomo, że to radziecki 12. Korpus Pancerny nacierał na miasteczko. Po godzinie kanonada ucichła. Na drodze pojawiła się jakaś zabłąkana podwoda z uciekinierami, przejechała w kierunku krzyżówki z szosą Brześć – Radziejów, ale pospiesznie zawróciła i galopem pomknęła w kierunku Kościelnej Wsi. Około dziewiątej nad Osięciny nadleciały dwa niemieckie samoloty, które po wykonaniu kilku okrążeń nad okolicą zawróciły na zachód. Przed południem pokazało się blade, zimowe słońce. Pozostali w miasteczku mieszkańcy wychodzili z domów. Niemców nie było – oto nastał pierwszy dzień wolności
Rozpoczęło się zajmowanie poniemieckich mieszkań i wynoszenie wszelkiego dobytku, począwszy od węgla opalowego aż do kompletów mebli. Pierwsze grupy ludzi dotarły też do opuszczonych koszar Arbeitsdienstu; prym wiodła młodzież, która urządziła w lesie sporą strzelaninę ze znalezionych tam karabinów. Około godziny czternastej na szosie od strony Brześcia ukazały się trzy ciężarówki. Początkowo nie wiadomo było, czy skręcą z „krzyżówek” do Osięcin; skręciły jednak i po chwili wjechały do miasteczka. Powstał popłoch – może to niemiecki oddział pacyfikacyjny?! Samochody zatrzymały się naprzeciw dawnej bóżnicy. Z pierwszego z nich, z kabiny kierowcy wyskoczyła kobieta-żołnierz, w uszatej baraniej czapce z czerwoną gwiazdą, uzbrojona w „pepeszę” z dużym bębnowym magazynkiem. Za nią z samochodu wysiadła grupa żołnierzy. Po chwili z okolicznych domów wyszli pierwsi odważniejsi mieszkańcy. Pierwsze pytania żołnierzy brzmiały: Germancow niet? Oczywiście, niet. Kilka osób w miasteczku znało język rosyjski, jeszcze z lat „kongresówki”. Nastąpiło serdeczne powitanie, czyli płacze, kwiaty (w doniczkach) i bimber. I to był prawdziwy koniec niemieckiej okupacji.
Tymczasem, po krótkim postoju, dwie grupy żołnierzy rosyjskich odjechały ciężarówkami na zwiad w kierunku Kościelnej Wsi, zaś trzecia zainstalowała się w domku przy ulicy Szkolnej jako placówka łączności. Żołnierze należeli do czołówki 47. Gwardyjskiej Brygady Pancernej, która o świcie 20 stycznia wyruszyła z rejonu Lubienia Kujawskiego i posuwała się bez walki przez Lubraniec w nakazanym kierunku. Za nią poruszały się dalsze jednostki. Dla pododdziałów czołgów wybierano drogi boczne, utwardzone przez silny mróz, natomiast drogi o lepszej nawierzchni przeznaczono dla jednostek samochodowych. Począwszy od zmierzchu, przez całą noc 20/21 stycznia przez Osięciny, szosą od „krzyżówek” w kierunku Kościelnej Wsi, przejeżdżały nie kończące się kolumny ciężarówek z żołnierzami i sprzętem, holujących działa, moździerze oraz inny sprzęt należący do 47. i 65. Brygad Pancernych. Rankiem 21 stycznia zatrzymał się w Osięcinach sztab jakiejś trudnej już dziś do ustalenia wielkiej jednostki Armii Czerwonej (korpusu lub armii), gdyż cale miasteczko zostało szczelnie otoczone bateriami artylerii przeciwlotniczej. Przez parę dni w Osięcinach stacjonowała też redakcja i drukarnia frontowej gazety. W niedzielne południe przejechała przez miasteczko jednostka pancerna złożona z kilkunastu czołgów T-34, które nadjechały drogą od strony Żakowic i przejechały przez rynek w kierunku Kościelnej Wsi. Niestety nie obeszło się bez wypadku. Naprzeciw dawnego Parteihausu stała zaprzężona w dwa wielkie konie platforma p. Nejmana. Ze względu na zwały śniegu ulica w tym miejscu była zbyt wąska dla czołgu, który „przyłapał” gąsienicą skraj przedniej osi platformy. Spłoszony koń z prawej strony zaprzęgu stanął na tylnych nogach i zwalił się na czołg; został przy tym wciągnięty pod gąsienice i przejechany. Furman zdołał w popłochu wyskoczyć z platformy, a czołgi, nie zatrzymując się, pomknęły dalej
Następnego dnia, 22 stycznia, do stacjonującego w Osięcinach sztabu przyleciały dwa samoloty łącznikowe typu Po-2, czyli popularne „kukuruźniki”. Wylądowały one na zaśnieżonej podorywce za „okólnikiem” tj. w miejscu dzisiejszego osiedla przy ul. Kujawskiej. Pole okazało się nie najlepszym lądowiskiem – jeden z samolotów utracił płozę ogonową i nie mógł wystartować ponownie. Udzielili mu jednak pomocy miejscowi stolarze i po godzinie samolot odleciał w ślad za swym towarzyszem.Za oddziałami 2. Armii Pancernej, które względnie szybko przemknęły przez okolicę, posuwały się jednostki ogólnowojskowe. Zajmowały one ostatecznie teren i oczyszczały go z resztek nieprzyjaciela. Jednostki 125. Korpusu Armijnego zajęły w ten sposób Radziejów, a także Nieszawę, Ciechocinek i Aleksandrów Kujawski. Przegrupowywały się one również przez Osięciny, praktycznie aż do 24 stycznia. Za oddziałami frontowymi jeszcze przez wiele tygodni posuwały się najrozmaitsze jednostki zaopatrzeniowe i taborowe.
Wojsko Polskie w Osięcinach
Po zajęciu Warszawy w dniu 17 stycznia i po historycznej defiladzie w Alejach Jerozolimskich, jednostki 1. Armii Wojska Polskiego otrzymały rozkaz posuwania się w drugim rzucie 1. Frontu Białoruskiego za 47. Armią gen. F. Perchorowicza. Dowódcą 1. Armii był wówczas gen. dyw. Stanisław Popławski, a jej szefem sztabu płk Wsiewołod Strażewski. Armia rozpoczęła wykonywanie zadania w dniu 19 stycznia, przesuwając się wzdłuż lewego brzegu Wisły w kierunku północnym i jednocześnie zabezpieczając częścią sił rejon styku z działającym na prawym brzegu Wisły 2. Frontem Białoruskim marszałka K. Rokossowskiego. Do osłony styku wydzielono 3. i 6. Dywizje Piechoty, zaś pozostałe związki taktyczne armii utworzyły ugrupowanie marszowe, którego zadaniem było szybkie przegrupowanie się do rejonu Bydgoszczy. Wspominał gen. Popławski: W skład zgrupowania marszowego weszły 1. i 4. dywizja piechoty, 1. brygada kawalerii, brygada artylerii, jednostki saperskie i pozostałe oddziały specjalne armii. Czołgiści polscy zostali częściowo podporządkowani 47. armii, a 2. dywizja piechoty pozostała chwilowo w Warszawie, gdzie pełniła służbę garnizonową. Awangardę zgrupowania marszowego stanowiły: 1. brygada kawalerii, 13. pułk artylerii pancernej i 1. batalion rozpoznawczy. Pogoda jednak nie dopisała. O ile w dniach forsowania Wisły mróz był po prostu dobrodziejstwem, o tyle teraz ogromnie utrudniał marsz oddziałów. Oprócz mrozu dokuczały żołnierzom porywiste zamiecie śnieżne i zaspy na drogach. Wojska winny były pokonać w ciągu doby 30-40, a nawet więcej kilometrów, a tymczasem środków transportowych mieliśmy niewiele. W związku z tym żołnierze musieli maszerować pieszo, a często wyciągać z zasp nie tylko ugrzęzłe działa, lecz nawet samochody i zaprzęgi konne. Ludzie marzli, rozcierali uszy by uchronić je przed odmrożeniem, ale humoru nie tracili. Mimo tych trudności utrzymywano wysokie tempo marszu, tak że już 22 stycznia 7. pułk piechoty 3. Dywizji dotarł do Włocławka, jako pierwsza od ponad pięciu lat jednostka WP, która wkroczyła na Kujawy (w mieście pułk napotkał niespodziewany opór niemiecki i musiał stoczyć zaciętą walkę). Osięciny znalazły się na trasie przegrupowania słynnej 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, której dowództwo tworzyli wówczas: gen. bryg. Wojciech Bewziuk (dowódca), płk J. Szczutko (zastępca dowódcy ds. liniowych) i płk O. Steca (szef sztabu dywizji). Dywizja maszerowała trasą Huta Kaliska – majątek Rzęgocin — Marysin – Skibice – Sokołowo – Kąkowa Wola – Osięciny. Trasa marszu była bardzo uciążliwa, drogi głównie gruntowe, oblodzone; zdarzały się liczne wypadki pozostawania żołnierzy w tyle. O przemarszu dywizji tak pisał biograf 1. Armii WP,Jan Gerhard: 3 pułk Archipowicza maszerował wzdłuż Wisły i zatrzymywał się na odpoczynek kolejno w Czamowie, Lipnicach, Budach Siesierskich, Kobylej Łące, Sławęcinie, Knurku, Golach, Prośnie, Osięcinach. Było zimno. Mróz tak pożądany przy forsowaniu Wisły teraz dobrze dawał się we znaki. 2 pułk Siennickiego szedł przez Czarnków, Koscieszów, Sewerynów, po czym wkroczył na Kujawy. Żołnierze mijali Zagajew[ice], Lekarzew[ice], Parchany [Parchanie]. Pod Inowrocławiem sypnęła im w oczy gwałtowna śnieżyca. Borykali się z nią, w dodatku szosa była śliska od gołoledzi i trudno było utrzymać równowagę. Mieli już przecież w nogach trzecią setkę kilometrów. (
) Chorąży Stefan Łatek, dowódca plutonu w 7 kompanii 2 pułku, zmagał się z gwałtownymi uderzeniami wiatru na wyślizganej szosie w pobliżu Inowrocławia. Sam już nie wiedział, ile setek czy tysięcy kilometrów miał w nogach od początku tej wojny, gdy wywędrował ze swego Rohatyna. Nie liczył kilometrów. Lubił natomiast przewidywać, ile miesięcy, tygodni i dni dzieli ich od końca wojny. Uważał, ze już niewiele i to dodawało mu sił w tym ciężkim marszu.
– Obywatelu chorąży! – usłyszał za plecami glos szeregowca Stefańskiego. – 0 co chodzi? – zapytał, nie odwracając głowy. – Niech obywatel chorąży nie podnosi tak nóg. To męczące i człowiek się ślizga. Trzeba raczej sunąć stopami, oszczędzać sobie wysiłku. – Jajko nie powinno uczyć kury. – powiedział Łatek.
Z trudem wydobywał glos z ust ściśniętych mrozem. Jego brwi, rzęsy, policzki były całkowicie oszronione. Od czasu do czasu spotykali grupy jeńców niemieckich, którzy w ochronie przed mrozem nogi i głowy owinęli sobie jakimiś szmatami. Wlekli się na wschód zgarbieni, dygocący z zimna, z wyrazem strachu i tępego przygnębienia w oczach. Na wschód ciągnęły tez gromady mieszkańców wracających do swoich domów. Rozmowy z nimi ujawniały geografię wojny, wskazywały na to, jak daleko sięga już wyzwolenie. Byli to pierwsi wywiezieni przymusowo na roboty przez Niemców. Napływali z Poznańskiego. Opowiadali o panicznej ucieczce nieprzyjaciela, o strachu, jaki ogarnął administrację w miejscach, gdzie byli, policję, szturmówki SA i niemieckich osadników, którzy przejęli w posiadanie polskie gospodarstwa. Mówili tez o egzekucjach przeprowadzanych przez hitlerowców, o grozie i niepewności ostatnich chwil przed wyzwoleniem. Warto skorygować, że w rzeczywistości większość z tych powracających na wschód stanowili jednak Polacy przymusowo ewakuowani ze swoich miejscowości w ostatnich dniach przed wyzwoleniem. Mimo trudnych warunków marszu, już 23 stycznia w Osięcinach pojawili się pierwsi „kościuszkowcy” – pododdział rozpoznawczy i grupa kwatermistrzowska dywizji. Reszta dywizji wieczorem 24 stycznia ześrodkowała się w rejonie Osięciny – Redecz Krukowy. W Osięcinach zainstalował się sztab dywizji, przy czym gen. Bewziuk stanął na kwaterze w domu przy ul. Parkowej (obecnie Narutowicza).
Kolejne pułki dywizji zatrzymały się w rejonie Osięcin na jednodniowy odpoczynek:
- 1. pułk piechoty [pp] (dowódca płk Bazyli Maksymczuk) ugrupowal się w dniu 24 stycznia w rejonie Redecz Krukowy – Borucinek – Osłonki,
- 2. pp (dowódca płk dypl. Wiktor Sienicki) ześrodkował się w rejonie Wola Skarbkowa – Zagajewice – Lekarzewice,
- 3. pp (dowódca płk Aleksander Archipowicz) około godziny 2050 dnia 24 stycznia rozlokował się w miasteczku Osięciny.
Jakże odmiennie prezentowało się Wojsko Polskie od poprzedzających je jednostek sowieckich! Czerwonoarmiści, ubrani w kożuchy i walonki, w uszatych baranich czapkach, świetnie uzbrojeni w bron maszynową, poruszali się prawie wyłącznie samochodami. Co prawda wszystkie samochody były oznakowanie białymi gwiazdami oraz napisami USA, co żołnierze tłumaczyli, jako „Ubijom Sukinsyna Adolfa”, jednak wyposażenie było ogólnie znakomite. Tymczasem 24 stycznia, wieczorem, drogą gruntową od strony Borucinka, w śnieżycy, ale ze śpiewem „O mój rozmarynie
” wkraczali do Osięcin pieszo żołnierze polscy w polowych rogatywkach, sukiennych szynelach, uzbrojeni w zwykle karabiny
Żołnierzy zakwaterowano we wszystkich możliwych miejscach: w domach prywatnych, w Domu Ludowym, a nawet w różnych stodołach. Pisał Jan Gerhard: W Osięcinach porucznik Alfred Sofka obchodził kwatery swojej 4 kompanii.
– Jak tam? Cieplej wam teraz? – zwrócił się do sierżanta Mościckiego, którego pluton ulokował się w stodole jednego z domów. – Melduję, ze cieplej, …telu …niku! (
) Sierżancie – powiedział Sofka – proszę uważać, aby nikt się nie szwendał. Niech odpoczywają. Diabli wiedzą, kiedy będziemy mieli następną okazję. Dobrze? – Tak jest, …telu …niku. – Macie się przy czym osuszyć? – Tak jest. Porozwieszaliśmy, co się dało w kuchni. Gospodyni rozpaliła ogień. Żołnierze odpoczywali przez cały dzień i noc 25 stycznia, a rankiem następnego dnia podjęli dalszy marsz w kierunku Inowrocławia i Bydgoszczy. Na tym jednak nie zakończył się przemarsz wojsk przez Osięciny i okolice, tym intensywniejszy, że dowództwo 1. Armii i jej siły główne były w dniu 24 stycznia rozmieszczone w rejonie Brześcia Kujawskiego. W ślad za 1. Dywizją posuwały się trasą Gostynin – Kowal – Brześć Kujawski – Służewo jednostki 4. Dywizji Piechoty pod dowództwem gen. bryg. Boleslawa Kieniewicza, w składzie:
- 10. pp, dowódca ppłk Wincenty Potapowicz,
- 11. pp, dowódca płk Kondratowicz,
- 12. pp, dowódca płk Warionczyk.
Jako ostatnia ze składu armii przesunęła się szosą Brześć – Radziejów 2. Dywizja Piechoty pod dowództwem płk J. Rotkiewicza, która po zajęciu Warszawy pozostała tam przez kilka dni do pełnienia służby garnizonowej i dopiero 31 stycznia przeszła przez Płowce w kierunku Inowrocławia. Za jednostkami Wojska Polskiego przechodziły dalsze oddziały Armii Radzieckiej, jednostki zaplecza i zaopatrzenia, znacznie już gorzej wyposażone, w większości poruszające się pieszo lub konno, a nawet z psami pociągowymi. Trwało to wiele dni. Później już tylko przeciągały przez Osięciny kolumny zaopatrzenia i cysterny z paliwem, które czasami zatrzymywały się na odpoczynek, a czasem przejeżdżały tylko przez miasteczko. Było ich jednak coraz mniej. Za to wielokrotnie nad miasteczkiem, ze wschodu na zachód, przelatywały wielkie zgrupowania bombowców z czerwonymi gwiazdami. Znad swoich celów powracały one jednak innymi trasami.W końcu w Osięcinach pozostał tylko starszy Iejtnant – komendant wojenny z dwoma pomocnikami. Pełnili oni rolę służby bezpieczeństwa w miasteczku i okolicy, początkowo wobec braku polskiej milicji, a potem jako jej nadzór.
Trudne lata powojenne
Z Wikipedii
Antoni Fryszkowski ps. „Ryś” (ur. 5 czerwca 1924 – rozstrzelany 10 lutego 1948) – żołnierz Konspiracyjnego Wojska Polskiego oraz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, jeden z dowódców podziemia niepodległościowego we wschodniej Wielkopolsce i na Kujawach w latach 1945-47, żołnierz wyklęty. Antoni Fryszkowski pochodził z Sompolna. Od 1945 działał w antykomunistycznej organizacji Konspiracyjne Wojsko Polskie (KWP), używając pseudonimów „Ryś”, „Sten”, „Toni” i „Kosmowski Zbigniew”. Jesienią 1945 pełnił funkcję oficera łącznikowego pomiędzy komendantem powiatowym KWP powiatu konińskiego Feliksem Gruberskim ps. „Artur” a komendantem placówki KWP Sompolno Kazimierzem Jabłońskim ps. „Biały”. Na przełomie 1945/46 doprowadził do włączenia w struktury KWP oddziału Gabriela Fejcho ps. „Ogień” i objął w tym oddziale funkcję zastępcy dowódcy. Oddział ten przeprowadził szereg akcji na terenie powiatów: Koło, Konin, Włocławek i Radziejów, m. in. rozbił posterunki MO w Lubrańcu, Ślesinie, Kazimierzu Biskupim, Piotrkowie Kujawskim i Izbicy Kujawskiej, zajął Urząd Gminny w Boguszycach, gdzie spalił akta kontyngentowe, a nadto napadał na transporty kolejowe i spółdzielnie chłopskie, przejmując na swoje potrzeby towary z akcji kontyngentowej (cukier, żywność itp.). Dochodziło też do bezpośrednich starć zbrojnych z oddziałami MO i UB. 12 kwietnia 1946 Gabriel Fejcho został aresztowany i niedługo potem rozstrzelany. Antoni Fryszkowski przejął wówczas dowodzenie nad oddziałem, znanym od tej pory jako oddział (w nomenklaturze ubeckiej – „banda”) „Rysia”. Ponieważ w połowie 1946 doszło do rozbicia przez UB i MO struktur KWP w konińskim, „Ryś” nawiązał współpracę z aktywnym na terenie województwa bydgoskiego Narodowym Zjednoczeniem Wojskowym. Liczący około 30 osób oddział „Rysia” operował na terenie powiatów Włocławek, Aleksandrów Kujawski i Rypin (woj. bydgoskie) oraz Koło i Konin (woj. poznańskie). W trakcie kampanii przed referendum 1946 agitował na rzecz głosowania 3 razy „nie”.
Wśród jego akcji zbrojnych można wymienić m. in.:
- zarekwirowanie w sierpniu 1946 na stacji kolejowej Zaryń cukru przewożonego w ramach akcji kontyngentowej
- napad na spółdzielnię Samopomocy Chłopskiej w Wierzbinku (wrzesień 1946)
- starcie zbrojne z Grupą Operacyjną MO, WP i KBW 24 listopada 1946 w Lubstówku (straty własne – 1 zabity; straty komunistów – 8 zabitych)
- napad na spółdzielnię SCh w Mostkach (maj 1947)
Poważnym ciosem dla oddziału „Rysia” było ogłoszenie 22 lutego 1947 amnestii, co spowodowało ujawnienie się części podległych mu żołnierzy. Sam „Ryś” kontynuował jednak działalność zbrojną aż do 2 sierpnia 1947, kiedy został aresztowany. Postawione mu zarzuty obejmowały m. in. przynależność do nielegalnej organizacji zbrojnej, nielegalne posiadanie broni, napady na funkcjonariuszy UB, MO, KBW, Wojska Polskiego i Armii Czerwonej, zabójstwa członków PPR, sabotowanie rolnej akcji kontyngentowej, napady na spółdzielnie Samopomocy Chłopskiej i transporty kolejowe itp. Zarzucono mu łącznie udział w 98 napadach zbrojnych i spowodowanie śmierci 23 osób. W czasie procesu nie okazał skruchy. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Bydgoszczy z 30 listopada 1947 został skazany na 21-krotną karę śmierci, utratę praw publicznych na zawsze i przepadek mienia.
Wyrok wykonano przez rozstrzelanie 10 lutego 1948 we Włocławku.
Po aresztowaniu Antoniego Fryszkowskiego dowództwo nad jego oddziałem przejął Stanisław Matuszewski ps. „Mściciel”. Po jego śmierci w grudniu 1947 w potyczce z UB oddział uległ rozproszeniu. Niektórzy jego członkowie kontynuowali działalność partyzancką w ramach „Pogotowania Akcji Specjalnej” do 1949.